czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział trzeci


Nie wiedziałam w co się wtedy wpakowałam. Jak powiedziałam, tak się też stało. Zayn został na noc. Przez cały czas mnie pilnował. Nie spał, ani trochę. Wiem, bo gdy za każdym razem jak się w nocy przebudzałam, on nie spał. Siedział na fotelu i wpatrywał się we mnie nieustannie. Za każdym razem jak pytałam dlaczego się nie kładzie, odpowiadał, że nie jest śpiący czy zmęczony i woli patrzeć jak śpię. Nieświadomie wtedy kiwałam głową, która opadała bezwładnie na poduszkę i szłam dalej spać. Nie miałam sił.

Kiedy rano wstałam, Zayna nie było w moim pokoju. Po co ja w ogóle się odzywałam? Po co mówiłam by został? Przecież przez noc Liam nic by mi nie zrobił, prawda?

Zdjęłam z siebie kołdrę, zeszłam z łóżka i postanowiłam zejść na dół by zjeść śniadanie. Szybko przemknęłam przez pokój oraz schody i zeszłam do pomieszczenia, w którym miałam zamiar spożyć posiłek. Już zamierzałam się w stronę lodówki, kiedy zauważyłam, że na stole leży talerzyk z tostami i stoi szklanka z sokiem. Nie powiem, że ten widok mnie nie zdziwił. Oprócz tego, obok posiłku leżała mała żółta karteczka, na której było napisane:

'' Musiałem wyjść szybciej. Zobaczymy się w szkole. Malik "

Nie wiem dlaczego, ale mimowolnie na moje usta wkradł się mały uśmiech. Usiadłam przy stole i chwyciłam jednego z dwóch tostów, po czym wsunęłam go sobie do buzi. Po skończonym śniadaniu, popędziłam na górę, przebrałam się w jeansy, miętowy sweterek i trampki koloru czarnego. Spojrzałam na zegarek. Godzina siódma czterdzieści dwie. Chwyciłam klucze z biurka i pośpiesznie wyszłam z domu, wcześniej go zakluczając i sprawdzając czy aby na pewno to zrobiłam. Zarzucając torbę na ramię, ruszyłam pędem na przystanek, do którego miałam kilka minut drogi.

W samą porę dotarłam na postój/przystanek, bo akurat nadjechał autobus, którym zazwyczaj jeżdżę do szkoły. Usiadłam na wolnym miejscu pod oknem, włożyłam jedną słuchawkę do ucha a drugim słuchałam co dzieje się w środku transportu. Usłyszałam krzyk kobiety a potem autobus zaczął coś na wzór driftu. Chociaż driftowanie to nie było. Rzucało całym pojazdem, jakby był piórkiem a nie ciężkim autobusem, wiozącym około trzydziestu osób. Wszyscy wokół zaczęli panikować. Kierowca starał się opanować sytuację. A ja? Ja siedziałam w bezruchu, nie byłam w stanie poruszyć żadną kończyną. Pamiętam, że ostatnie co widziałam to uciekających ludzi, którym właśnie otworzono drzwi i to, że kierowca właśnie wyskoczył przez jedno z okien. Potem już tylko mroczki i ciemność przed oczami..

[Zayn]

Kiedy wyszedłem z domu Am. od razu pojechałem do siebie. Miałem nadzieję, że w drodze do szkoły nic jej się nie stanie. Przynajmniej nie powinno się nic stać. Usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Dzwonił zastrzeżony. Odebrałem.

'Najpierw ta mała suka, a następny będziesz Ty. Łatwo było jej się pozbyć.'

I koniec. Rozłączył się.
Ta mała 'suka'?
Co ten koleś sobie wyobrażał? Czy on coś zrobił Stewart?!
 Nim się zorientowałem, mój telefon ponownie się rozdzwonił. Tym razem to był Zack.

'Stary, ona jest w autobusie, który właśnie się roztrzaskał na rynku. Strażacy mówią, że autobus zaraz zacznie płonąć, albo już zaczął. Podejmują ryzyko wejścia do niej, ale nie wiadomo czy przeżyje..' 

Więcej mi nie trzeba było. Schowałem telefon do kieszeni i wsiadłem do auta. Odpaliłem go i ruszyłem na rynek Bradford. Jechałem jak szaleniec, jak nigdy. Miałem ją chronić a tymczasem może już umierać. Kretyn ze mnie! Brawo Malik, Twoje kolejne zadanie będzie porażką. Na co ja się pisałem?! Nacisnąłem na gaz najsilniej jak potrafiłem. Jeszcze tylko jedna przecznica, Amelia, czekaj, jadę.

Gdy tylko zobaczyłem płonący autobus i gaszących go strażaków, zastanawiałem się nad jednym. Czy ona żyje, czy jest cała. Wysiadłem z auta i przedarłem się przez cały tłum gapiów, którzy robili już za duże zwołanie. Pasażerowie mieli już udzielaną pomoc, ale jej nigdzie nie widziałem. Ale ona musi żyć, musi.. Bo żyje, prawda?
Usłyszałem krzyki z tyłu.

- Dzwońcie po kolejne pogotowie, trzeba ją czym prędzej przetransportować do szpitala!
- Nie dzwonić! - Odezwałem się pewnym głosem. - Zawiozę ją.

Wiedziałem, że chodzi o nią, to musiała być ona. Podszedłem do strażaka, który trzymał na rękach małą, drobną Am. Przejąłem ją od niego i czym prędzej ruszyłem do swojego auta. Jakiś małoletni chłopiec otworzył mi drzwi auta, starannie ułożyłem ją na tylnich siedzeniach i wsiadłem za kierownicę. Dowiozę ją do szpitala i będzie dobrze. Musi być..

***

W końcu jakiś rozdział po prawie dwóch miesiącach przerwy.
Nie byłam do końca pewna, że cokolwiek jeszcze napiszę.
Wiem, jest baaaaaaaaaaaardzo krótki.
Sorry.

3 komentarze:

  1. DOCZEKAŁAM SIĘ ♥
    rozdział świetny i nie mogę się doczekać następnego ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super *.* Mam nadzieję, że będzie z nią dobrze :o
    Zapraszam też do mnie http://jedyne-czego-chcialem.blogspot.com/?m=1 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. BLAGAM! NIE KOŃCZ PISAĆ! TO JEST NAPRAWDE DOBRE! NA RAZIE MASZ MALO KOMENTARZY ALE TYLKO LDATEGO ŻE NIEROZREKLAMOWAŁAŚ! MASZ TWITTERA? TO NAJPROSTSZY SPOSÓB :))

    OdpowiedzUsuń