Jazda autobusem minęła szybko i spokojnie. Kilka minut po ósmej byłam już w szkole. Podeszłam do swojej szafki, wykonałam kilka obrotów, otworzyła się. Włożyłam książkę do francuskiego do torby, którą wyjęłam z szafki, kiedy nagle usłyszałam trzask. I lekki powiew. Moja szafka została zamknięta z wielką siłą. Włosy mi się zjeżyły na głowie. Poczułam czyiś oddech za sobą. Bałam się odwrócić. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, osobnik odwrócił mnie w swoją stronę. Na jego twarzy malowała się wielka złość i śliwa pod lewym okiem. Widać było też ślad rozciętej wargi. Patrzył na mnie z nienawiścią i chęcią zamordowania. Gdyby mógł zabijać wzrokiem, byłabym martwa.
- Gdyby nie Ty, wczoraj byłby odwożony do hospicjum! - Wrzasnął, tak głośno, że wszyscy, którzy byli obecni na korytarzu, zwrócili swój wzrok ku nam. - Widzisz co mi zrobił? Widzisz?! - Warknął, przybliżając się. - Teraz zrobię to samo Tobie. - Szepnął mi do ucha. - Będziesz cierpiała. Nie będę zdziwiony, jeżeli tego nie przeżyjesz. Ale nie będzie mi Ciebie żal, słoneczko. - Złapał mnie za ramię, syknęłam z bólu. - Boli? - Zaśmiał się - Mnie też bolało, bardzo. Malik nie mógł sobie poradzić, dlatego musiałaś odciągnąć moją uwagę? - Szarpnął mną. - Szmata. - W moich oczach pojawiły się łzy. - Płacz, suko. Płacz, ile wlezie. - Obejrzałam się dookoła, szukając pomocy w czyiś oczach, ale nikogo nie było na korytarzu. - Co? Szukasz pomocy? Nikt Ci nie pomoże. Nikt. - Zaśmiał się pod nosem.
- Będziesz się teraz na słabszej wyżywał, bo Ci dołożyłem? - Usłyszałam ten głos. Liam szybko się odwrócił. Na twarzy chłopaka było widać złość. Jego spojrzenie było przepełnione nienawiścią do mulata. Do.. Malika. Czy jakoś tak. Natomiast czarnowłosy uśmiechał się cwaniacko do zawodnika drużyny. - Zostaw ją. Niczemu nie jest winna. Smith szybko odwrócił się do mnie, pociągnął mnie za włosy w swoją stronę i zaczął podążać w stronę wyjścia, jęknęłam z bólu. - Zostaw ją, do cholery. - Mulat zatrzymał Liama, wyswobodził moje włosy z jego uścisku.
- Dorwę Cię Malik, dorwę, rozumiesz?! I tą małą sukę też. - Wrzasnął Smith, wybiegając ze szkoły.
Zaniosłam się płaczem i zsunęłam się po ścianie, na ziemię. Schowałam twarz w dłoniach. Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Jeździł nią spokojnie i powoli, w górę i w dół.
- Cii. Spokojnie. - Szepnął.
- On mi teraz nie da spokoju. Jak mam teraz normalnie funkcjonować? - Wyrzuciłam z siebie, ciągle łkając.
Mulat usiadł po mojej lewej stronie.
- Nie masz siostry? Brata? Cioci? Ktoś z wami mieszkał? - Zaczął wypytywać.
- Brat jest na studiach, w Londynie. Najwcześniej przyjedzie w czerwcu. Rodzice wracają w niedzielę. Jest wtorek. Przecież przez ten czas on zdąży wyrządzić mi tyle krzywdy, ile zechce.
- Nie, jeśli ja do Ciebie przyjdę. - Podniosłam głowę i spojrzałam na niego zaskoczona.
- Nawet się nie znamy. - Rzuciłam ot tak.
- No to się poznamy. - Uśmiechnął się lekko
- Nie, raczej nie.
- Dlaczego? - Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Ja jestem.. Jakby to.. Mało lubiana w szkole, a Ciebie wręcz pożerają wzrokiem.
- Pożerają? Chyba rozbierają. - Zaśmiał się. - Jestem świadomy tego, jak wyglądam. Wiem, że należę do jednych z przystojniejszych facetów w tej szkole.
- Zarozumialec. - Prychnęłam.
- Może.. - Spojrzał przed siebie. - No to widzimy się wieczorem! - Uśmiechnął się, wstał i odszedł w stronę drzwi wyjściowych.
Wyciągnęłam klucze z kieszeni, wzięłam w rękę najmniejszy, srebrny kluczyk, przekręciłam go w lewo dwa razy, nacisnęłam na klamkę, drzwi ustąpiły. Zdjęłam buty i położyłam w przedpokoju, obok innych. Weszłam do kuchni. I co ja mam sobie teraz do jedzenia zrobić? Mama dobrze wie, że w kuchni to ja się nie sprawuje najlepiej. Jedyne co mi całkiem nieźle wychodzi to naleśniki, o ile ich nie przypalę. W takich chwilach żałuję, że nie posłuchałam Jasona. Zawsze mówił bym uważnie słuchała i podglądała, kiedy mama gotuje, bo wtedy i ja się czegoś nauczę, a to się przyda. Ale zamiast tego wolałam siedzieć w swoim pokoju lub w swoim ulubionym, cudownym miejscu. Oj tak, to miejsce. Było magiczne. Tam miałam błogi spokój, byłam tam sama. Nikt nie miał tam dostępu. Nikt nie wiedział chyba jak tam dojść. Co dziwne, bo wiele osób w Bradfrod, jeździło na biwaki do lasów, a jednak nigdy nie widziałam nikogo w swoim miejscu. A przecież jest w głębi. No ale tak, kto ( no oprócz mnie ), będzie chciał dążyć do głębi lasu. Ale niech żałują, mają czego żałować. Tamto miejsce jest cudowne. Na środku małe jeziorko, może stawek, cisza, spokój. Dookoła rosnące, wysokie sosny i świerki. Między niektórymi drzewami w zagłębieniu, krzewy jagód. Tam był raj na ziemi, do którego tylko ja miałam dostęp. Tam mogłam czuć się bezpiecznie, swobodnie. Tam mogłam być sobą i nikogo tam nie potrzebowałam. Oh, rozmarzyłam się. Wracając do jedzenia.. Właśnie zaburczało mi w brzuchu. Koniecznie muszę coś zjeść. Cokolwiek! Wyjęłam z szafki mąkę, z lodówki mleko i jajka. Nie minęło dziesięć minut i już na talerzu widniało kilka pachnących, złocistych naleśników. Mmm, pycha! Kiedy skończyłam je robić, zabrałam się za konsumpcję. Zniknęły szybciej niż się pojawiły. Naprawdę byłam głodna!
Czytając książkę "Jutro", autorstwa Johna Marsdena, usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlokłam się z łóżka. A co jeśli to Liam? Przecież jak mnie tylko dorwie, to mnie zamorduje. Odłożyłam książkę na łóżko, wcześniej zaznaczając, gdzie własnie czytałam i po cichu zeszłam na dół. Podeszłam do drzwi, spojrzałam przez wizjer. Nic. Nikogo nie było. Wzruszyłam ramionami i wróciłam na schody. Byłam już w połowie, kiedy znowu rozległo się pukanie. Ponownie zeszłam. Już bez patrzenia przez wizjer, otworzyłam drzwi. Przed nimi stał mulat, niejaki Malik. Przenikał mnie swoim spojrzeniem. Patrzyłam na niego jak jakaś zahipnotyzowana. Jednak przyjechał, ale przecież nie musiał. Nie wiem po co to robi. Teraz udaje miłego a potem pewnie się przyczepi abym pomogła mu z zadaniem domowym. Chociaż.. On chyba nie jest z mojego roku. A kto go wie. Kiedy się otrząsnęłam, zauważyłam, że chłopak się uśmiecha. Z jakiego powodu? Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Wiem, że jestem przystojny, ale nie musisz się tak na mnie gapić z rozdziawioną buzią. - Zaśmiał się pod nosem. Szybko zamknęłam usta i wpuściłam go do środka.
- Jesteś strasznie zarozumiały, wiesz? - Ponownie usłyszałam jego śmiech.
- Wiesz ile dziewczyn by padło, kiedy mogłyby patrzeć w moje oczy? A Ty tylko stałaś i patrzyłaś. Dziwna jesteś. - Zdjął buty i wszedł w głąb domu. Zamknęłam za nim drzwi i sprawdziłam gdzie chce iść.
- Skoro tak wiele chce być na moim miejscu, to dlaczego przylazłeś do mnie a nie do innych? Na pewno by się ucieszyły, daję słowo.
- Chcesz, to mogę sobie iść, ale już nie wrócę.
Popatrzyłam na niego i udawałam, że się zastanawiam. Po krótkiej chwili podeszłam do drzwi i otworzyłam je na największą szerokość, jaką mogłam. Mulat tylko wzruszył ramionami, założył buty i opuścił dom. Już zamykałam drzwi, kiedy usłyszałam jeszcze jego głos.
- Jesteś trudna. - Stwierdził.
- Takie życie. Zrozum, że nie jestem jedną z tych, która umiera, bo jesteś w jej domu. - Rzuciłam w jego stronę. Podszedł ponownie do drzwi, wszedł do domu, zamknął je. Zbliżał się do mnie, stawiałam kroki do tyłu, w końcu natknęłam się na ścianę. Przełknęłam ślinę. Wydawało mi się, że zrobiłam to tak głośno, że nawet sąsiad to usłyszał. Czułam jego oddech na sobie, jedną dłonią oparł się o ścianę a drugą przyłożył do mojego policzka.
- Z-zostaw mnie. - Wyjąkałam.
- Wcześniej byłaś taka pewna swoich słów a teraz się jąkasz? - Zaśmiał się. - Popatrz na mnie. - Pokręciłam przecząco głową. Chwycił mój podbródek i uniósł w górę. - Kiedy mówię, że masz na mnie patrzeć, to patrz, rozumiesz? - Popatrzył mi w oczy. - Nie zrobię Ci krzywdy, nie musisz się mnie bać. Liam jest Twoim wrogiem, nie ja.
- Jesteś przerażający.
- Niesłuszne oskarżenie. - Oblizał usta. - Chcesz, to sobie pójdę, ale nie wrócę. A w szkole Liam będzie Cię miał na własność. To jak? Mam iść? - Odsunął się i skierował do drzwi.
- Z-zostań. - Wypowiedziałam prawie niesłyszalnie.
- Słucham? - Odwrócił się do mnie.
- Zostań. - Powtórzyłam głośniej.
* * *
Witam państwa!
Pojawili się nowi czytelnicy, widzę, że sonda też już ruszona, dziękuję za to :)
Cieszy mnie to, że ktoś będzie to czytał.
Wkładam w to opowiadanie całe swoje serce i tyle czasu, ile mogę.
Jeżeli możecie, porozsyłajcie do kogoś linki, będę wdzięczna.
Ja również mogę kogoś zareklamować.
Czytając książkę "Jutro", autorstwa Johna Marsdena, usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlokłam się z łóżka. A co jeśli to Liam? Przecież jak mnie tylko dorwie, to mnie zamorduje. Odłożyłam książkę na łóżko, wcześniej zaznaczając, gdzie własnie czytałam i po cichu zeszłam na dół. Podeszłam do drzwi, spojrzałam przez wizjer. Nic. Nikogo nie było. Wzruszyłam ramionami i wróciłam na schody. Byłam już w połowie, kiedy znowu rozległo się pukanie. Ponownie zeszłam. Już bez patrzenia przez wizjer, otworzyłam drzwi. Przed nimi stał mulat, niejaki Malik. Przenikał mnie swoim spojrzeniem. Patrzyłam na niego jak jakaś zahipnotyzowana. Jednak przyjechał, ale przecież nie musiał. Nie wiem po co to robi. Teraz udaje miłego a potem pewnie się przyczepi abym pomogła mu z zadaniem domowym. Chociaż.. On chyba nie jest z mojego roku. A kto go wie. Kiedy się otrząsnęłam, zauważyłam, że chłopak się uśmiecha. Z jakiego powodu? Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Wiem, że jestem przystojny, ale nie musisz się tak na mnie gapić z rozdziawioną buzią. - Zaśmiał się pod nosem. Szybko zamknęłam usta i wpuściłam go do środka.
- Jesteś strasznie zarozumiały, wiesz? - Ponownie usłyszałam jego śmiech.
- Wiesz ile dziewczyn by padło, kiedy mogłyby patrzeć w moje oczy? A Ty tylko stałaś i patrzyłaś. Dziwna jesteś. - Zdjął buty i wszedł w głąb domu. Zamknęłam za nim drzwi i sprawdziłam gdzie chce iść.
- Skoro tak wiele chce być na moim miejscu, to dlaczego przylazłeś do mnie a nie do innych? Na pewno by się ucieszyły, daję słowo.
- Chcesz, to mogę sobie iść, ale już nie wrócę.
Popatrzyłam na niego i udawałam, że się zastanawiam. Po krótkiej chwili podeszłam do drzwi i otworzyłam je na największą szerokość, jaką mogłam. Mulat tylko wzruszył ramionami, założył buty i opuścił dom. Już zamykałam drzwi, kiedy usłyszałam jeszcze jego głos.
- Jesteś trudna. - Stwierdził.
- Takie życie. Zrozum, że nie jestem jedną z tych, która umiera, bo jesteś w jej domu. - Rzuciłam w jego stronę. Podszedł ponownie do drzwi, wszedł do domu, zamknął je. Zbliżał się do mnie, stawiałam kroki do tyłu, w końcu natknęłam się na ścianę. Przełknęłam ślinę. Wydawało mi się, że zrobiłam to tak głośno, że nawet sąsiad to usłyszał. Czułam jego oddech na sobie, jedną dłonią oparł się o ścianę a drugą przyłożył do mojego policzka.
- Z-zostaw mnie. - Wyjąkałam.
- Wcześniej byłaś taka pewna swoich słów a teraz się jąkasz? - Zaśmiał się. - Popatrz na mnie. - Pokręciłam przecząco głową. Chwycił mój podbródek i uniósł w górę. - Kiedy mówię, że masz na mnie patrzeć, to patrz, rozumiesz? - Popatrzył mi w oczy. - Nie zrobię Ci krzywdy, nie musisz się mnie bać. Liam jest Twoim wrogiem, nie ja.
- Jesteś przerażający.
- Niesłuszne oskarżenie. - Oblizał usta. - Chcesz, to sobie pójdę, ale nie wrócę. A w szkole Liam będzie Cię miał na własność. To jak? Mam iść? - Odsunął się i skierował do drzwi.
- Z-zostań. - Wypowiedziałam prawie niesłyszalnie.
- Słucham? - Odwrócił się do mnie.
- Zostań. - Powtórzyłam głośniej.
* * *
Witam państwa!
Pojawili się nowi czytelnicy, widzę, że sonda też już ruszona, dziękuję za to :)
Cieszy mnie to, że ktoś będzie to czytał.
Wkładam w to opowiadanie całe swoje serce i tyle czasu, ile mogę.
Jeżeli możecie, porozsyłajcie do kogoś linki, będę wdzięczna.
Ja również mogę kogoś zareklamować.
Ten LIam to dupek, ale za to Malik jest kociakowy... Czytam teraz książkę( o Katarzynie II) gdzie bohaterką jest też Malikin, podobne nazwisko ;p
OdpowiedzUsuńGdybym była twoją nauczycielką polskiego miałabyś u mnie na koniec roku co najmniej 7 ♥
OdpowiedzUsuńBoski blog ;*
CUDO ♥
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać nexta
NEXT NEXT NEXT ♥
OdpowiedzUsuń